Trudne słowa

Duży Lulek zaczął ostatnio mieszać słowa. Dziwne to, bo wcześniej mu się nie zdarzało. Ale jest śmiesznie :)

Zaczął na przykład gotować młodszemu bratu. Zaszywa się w swojej dziupli, miesza, miesza, po chwili wyskakuje i leci do Małego Lulka z jednym z dwóch dań: śliniak (myślę, że chodzi o Sinlac) i klej (mam szczerą nadzieję, że chodzi jednak o kleik).

Ostatnio kręcił się po kuchni i z pretensją w głosie pyta się gdzie jest jego parapet. Jaki parapet? Pokazuję mu, ale nie o to chodzi. Nic, szuka dalej i marudzi pod nosem gdzie mu zabrałam jego parapet. Po chwili słyszę tryumfalne "JEST" ze spiżarni. Wychodzi z niej niosąc...taboret.

Ale wczoraj to mnie normalnie zabił. Znowu chodzi po kuchni i pyta gdzie jest cmentarz. Szykowałam obiad więc nie zareagowałam mając nadzieję, że zmieni temat i nie będę mu musiała znowu tłumaczyć tego wszystkiego co na Wszystkich Świętych. Ale nie poddaje się. W końcu zaczyna prawie płakać. Więc pytam go o jaki cmentarz mu chodzi. A on mi że taki z czekoladkami. Zamurowało mnie i słucham dalej. Nagle znalazł! Pokazuje mi, że leży na mikrofalówce.
Chodziło o....uwaga.....kalendarz (adwentowy).